poniedziałek, 1 sierpnia 2011

"Bezzmienna" Gail Carriger

Część pierwsza cyklu – „Bezduszna” – totalnie mnie zauroczyła, dlatego po „Bezzmiennej” spodziewałam się nie mniejszej zabawy. Zatem kiedy ciekawość wzięła górę nad rozmyślnym zwlekaniem z lekturą (by skrócić czas oczekiwania na „Bezgrzeszną”), z radością odkryłam, iż część druga zapewnia kilka godzin niekłamanej rozrywki.

Tym razem Alexia musi stawić czoło przedziwnej pladze, która odbiera wampirom i wilkołakom ich nieśmiertelność oraz zaklina duchy (chciałoby się rzec – na śmierć). Zaraza pojawia się w Londynie niespodziewanie i takoż idzie precz. W tym samym czasie mąż byłej panny Tarabotti ulatnia się, nie zostawiwszy żadnej wiadomości. Lady Maccon musi zatem poradzić sobie z pułkiem żołnierzy, powracających do domu, nie pozwolić dewanowi i potentatowi wejść sobie na głowę, a ponadto przetrawić rewelacje przynoszone jej przez drogą przyjaciółkę Ivy. Plaga jest jednak sprawą nadrzędną, dlatego Alexia bez reszty poświęca się śledztwu, które prowadzi ją do Szkocji, ojczyzny lorda Maccona. Przygotowania do wyprawy i sama podróż są bogate w liczne niespodzianki, ale to wcale nie znaczy, że po wylądowaniu sterowca na bohaterów nie czekają kolejne.

W drugiej części mamy przyjemność z fabułą równie ciekawą, co w części poprzedniej. Ponownie spotykamy wampiry, wilkołaki, duchy, XIX-wieczne Wyspy Brytyjskie, cudowne wynalazki, etykietę i tym podobne. Miałam do czynienia ze stwierdzeniem, że Carriger zaliczyła w „Bezzmiennej” kilka spadków napięcia, jednak mnie osobiście akcja wciągnęła bez reszty, żaden moment nie był choć trochę nużący czy monotonny. Napięcie towarzyszyło mi przez cały czas, a w miejscach pozbawionych zwrotów akcji autorka po prostu próbowała uśpić moją czujność. Zakończenie, zgodnie z tym co wcześniej słyszałam, jest bardzo stresujące. Nie wiem, jak wytrzymam do października, by poznać dalsze losy Alexii i innych.

Na horyzoncie pojawiają się nowi, barwni bohaterowie, między innymi tajemnicza i wymykająca się konwenansom madame Lefoux, którą bardzo polubiłam. Moja sympatia dla postaci znanych z poprzedniej części bynajmniej nie osłabła, ale tym razem, zamiast na państwo Maccon, zwróciłam większą uwagę na pannę Ivy Hisselpenny, która dopiero teraz ujawniła się nie tylko jako miłośniczka paskudnych kapeluszy, lecz również rozkosznie głupiutka, a przy tym niesamowicie zabawna osóbka (kwestia o kolanach rozłożyła mnie na łopatki). Styl pani Carriger nie ustępuje tutaj w niczym części pierwszej, jest tak samo zachwycający. Ten sam inteligentny dowcip i cięta riposta, bez dwóch zdań. Czuję się kompletnie oczarowana, mówiłam już? Nie? To mówię. Ja chcę więcej takich książek!

Polecam, a jakże!

7 komentarzy:

  1. Za niedlugo mam zamiar zacząć tę serię, jako , że nareszcie zdobyłam Bezduszną i Bezzmienną :P

    Pozdrawiam ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i również polecam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ją na liście priorytetowej i jak tylko będzie okazja, z pewnością ja przeczytam:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdraszczam :-). Ta książka to moje marzenie, może niezbyt wielkie, ale chcę ją przeczytać, stęskniłam się za Alexią i jej wilkołakiem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie niedawno zrecenzowałam :) Zgadzam się, to świetna lektura. Najbardziej spodobały mi się postacie i ich dziwactwa oraz przepełniony humorem język. Nieraz śmiałam się na cały głos. :)
    Gratuluję ciekawej recenzji i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie miałam jeszcze do czynienia z tą serią, a naczytałam się tyle pozytywnych recenzji! Aż wstyd xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja również polecam . Ubawiłam się nieźle i jestem wielką fanką tej serii. Witaj na blogsferze:)

    OdpowiedzUsuń